Atak reklam i świąteczna gorączka

Święta już za rogiem. Reklamy w telewizji nie pozwalają nam o tym zapomnieć. Firmy oferują nam tańsze zakupy, świetną ofertę abonamentu, jeśli zdecydujemy się podpisać umowę na nowy telefon, majonezy prześcigają się w tym, który z nich jest najlepszy, a sklepy meblowe i te z artykułami gospodarstwa domowego, urządzają wietrzenie magazynów. Dają pięć procent zniżki na telewizor, przyklejają krzykliwą metkę głoszącą, że promocja to aż dwadzieścia pięć procent i czekają, aż ktoś się na to nabierze. Klimat świąt zachowany!

Jeśli zdecydujemy się ograniczyć oglądanie reklam w telewizji… spokojnie! Radio na pewno chętnie nas powiadomi o nowych promocjach. Gdzieś między starymi hitami a nowoczesnymi piosenkami świątecznymi. Nie każdy jednak słucha radia.

Wystarczy włączyć komputer i wejść na jakąkolwiek stronę. Reklamy uderzą nas ze wszystkich stron. Jest to zupełnie normalne… Przecież nie ma nic dziwnego w tym, że firmy próbują sprzedać swoje produkty i usługi. Dlaczego jednak po naciśnięciu krzyżyka, który ma zamknąć okno z reklamą, włącza nam się strona z promocjami? To pytanie spędza mi sen z powiek…

Załóżmy, że decydujemy się zablokować wszystkie reklamy. Część stron, oczywiście, będzie niedostępnych, ale damy radę jakoś to przetrwać. Może i żadna strona z promocjami nagle nam się nie otworzy, ale przed reklamami i tak nie uda nam się uciec.

Nasi znajomi na portalach społecznościowych podają dalej posty firm, które reklamują się oferując przy okazji świąteczne rozdanie. Przecież mają takie prawo. Nie tylko sprawi to, że ich posty będą miały większy zasięg, ale też przy okazji zrobi im dobrą reklamę ocieplając wizerunek firmy. A wystarczy tylko rozdać zestaw kosmetyków!

W internecie na pewno też natkniemy się na filmy, które będą zawierały płatną promocję. Nasz ukochany twórca będzie reklamować nową usługę, sieć komórkową albo napój gazowany, który kojarzy mu się ze świętami, a przynajmniej tak powiedział.

Robimy sobie grudniowe postanowienie, tak dla wprawy przed postanowieniami noworocznymi. Ograniczymy telewizję i internet. Dla zdrowia własnej psychiki, która jest ze wszystkich stron atakowana świątecznymi reklamami. Nie mamy co robić, więc wychodzimy na spacer…

Istne szaleństwo. Wszystkie wystawy są już w świątecznym klimacie a szyby obklejone są kolorowymi chmurkami, które wesoło głoszą, że możemy się załapać na „mega okazje”, „promocje” i „przeceny”.

Nie można wejść do sklepu i nie usłyszeć lecącej z głośników świątecznej muzyki. Wszystko się błyszczy i dzwoni, pod sufitem porozwieszane są świąteczne łańcuchy i lampki… Jest pięknie, ale nie pomaga to w ucieczce przed świąteczną gorączką!

Alejka z ozdobami choinkowymi, filmami świątecznymi czy dekoracjami, zawsze znajduje blisko wejścia lub tuż przed kasami. To tak, żeby szanowny klient przypadkiem nie zapomniał, że należy ozdobić dom, kupić prezent dla bliskich i zrobić wielkie spożywcze zakupy.

Nawet jeśli nie wchodzimy do sklepów, nie jesteśmy w stanie uciec przed świątecznym klimatem, który z kolei przypomina nam o tym, że przydałoby się zrobić jakieś większe zakupy. Już nawet nie wspominam o banerach reklamowych, plakatach, które wiszą wszędzie i o ulotkach rozdawanych przechodniom.

Sam śnieg, ludzie w czapkach i zimowych kurtkach, drzewa ozdobione lampkami choinkowymi… to wszystko tworzy niepowtarzalny, świąteczny klimat. Jest to naprawdę cudowne i piękne. Wprowadza nas w świetny nastrój. Mnie uspokaja i rozwesela. Święta są miłym czasem, choć nigdy ich nie lubiłam. Od razu chce się pomyśleć o bliskich… I przypomina nam się o tym, że musimy kupić im jakiś prezent. No jasne, że tak!

Wracamy ze spaceru i sprawdzamy skrzynkę na listy. Ulotki informujące o zbliżającym się otwarciu nowej firmy, jakaś wizytówka i trzy albo cztery ulotki ze sklepów spożywczych, które oferują nam niesamowite promocje na swoje towary. Wręczają nam kupony, bony i talony, które możemy wykorzystać i serdecznie zapraszają do siebie. Oczywiście ulotki zawierają też konkurencyjne ceny szynki albo proszku do prania.

Siadamy na kanapie, włączamy telewizor i oglądamy te zabawne reklamy, w których gwiazdy filmowe robią z siebie pośmiewisko niszcząc swoje dobre imię wypracowane przez tak wiele lat. Później włączamy komputer. Kiedy wyświetla nam się kolejna strona z promocjami, przeglądamy ją w poszukiwaniu najlepszego prezentu dla bliskich.

Złamaliśmy postanowienie, ulegliśmy świątecznej propagandzie i marnujemy czas na oglądanie reklam. Z drugiej strony, po co uparcie płynąć pod prąd? Skoro święta otaczają nas ze wszystkich stron, dlaczego by po prostu nie zignorować tego wszystkiego, albo nie skorzystać z tych ofert? Może któraś z nich okaże się dla nas korzystna?

Nie ma sensu niepotrzebnie się oburzać, stresować i denerwować. Nie uciekniemy przed tym, no chyba, że zamkniemy się w domu na dwa miesiące, bo szał świąteczny zaczyna się jeszcze w listopadzie.

Oczywiście, kiedy tylko wyjdziemy, zasypie nas masa ulotek z naszej własnej skrzynki… A i w styczniu możemy się natknąć na jakieś pozostawione świąteczne ozdoby, plakaty, albo kolejne wietrzenie magazynów.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here